Wysłany: Nie 10 Paź, 2010 17:41 Fundacyjne 90 stopni.
Fundacyjne 90 stopni.
Nawet nie wiem od czego zacząć. Długie będzie, więc jeśli nikt nie przeczyta to będzie to śladem mojej zaawansowanej grafomanii
Wczoraj zawoziłyśmy suczkę do Żmiji. Zobaczyłam na własne oczy, ile jest psów, ile wiąże się z nimi pracy, ile potrzeba na to wszystko kasy, czasu i możliwości i samej zrobiło mi się głupio! Najbardziej przez to, że wypominam czasem dziewczynom jakieś bzdury w chwili gdy potrzeba tyle pomocy, a one się przecież nie rozdwoją. Zapewne 3 losowo wybrane osoby z forum (liczę w tym oczywiście też siebie) nie podołałyby temu co dzień i noc robi Żmija. Cała reszta dziewczyn fundacyjnych poza zwykłymi pracami i finansowaniu dużej części rzeczy z własnej kieszeni naprawdę robi co może i ile się da. Niestety ta cholerna doba ma tylko 24h.
Drodzy forumowicze, czasem zapominamy (mi samej to umykało często), że członkowie fundacji mają swoje życie, własne dzieci, psy, prace, a mimo to wszystko podporządkowują pomocy bulkom. Łatwo mi napisać „czemu nikt nie powiedział, nie dał znać o psie/sprawie/transporcie etc” kiedy siedzimy w domach przed kompem i wymagamy reakcji w 5min. Każda pomoc się liczy, ale nie rozgrzeszajmy się pierdołami. Tu nie ma wymówek typu; mam prace, żone, dzieci, inne hobby etc… Tak, możecie powiedzieć: nikt ich nie zmusza do pomocy – jasne, ale robią to najlepiej jak potrafią poświęcając naprawdę wiele. Dotarło więc do mnie, że to chyba powinno pozwalać na dużą dawkę kredytu zaufania z naszej strony .
Najłatwiej wypomnieć ile psów ma Magda i wyliczyć szybko na kalkulatorku sztuka za 10 czy 20zł, pomnożyć, zobaczyć wynik i się oburzyć. Obliczenia owe miną się z prawdą całkowicie. Połowa psów jest za darmo – te ciężkie przypadki których nikt nie chce, staruszki, agresorki i inne mają tam dożywocia. Nie ma więc kasy jak lodu, Żmija w pałacu ze złotymi klamkami nie mieszka, a psy stoją na pierwszym miejscu.
Nie ma lekko, a chętnych do pomocy czy wpłat mało. Sami w dużej części siedzicie na forach bulkowych. Kilka ich jest. Widzieliście kiedyś listę użytkowników? No dobra ograniczmy się może do tych choć średnio oraz mocno aktywnych będących zarazem w 99% przypadków zadeklarowanymi wielkimi miłośnikami rasy. Ilu z nich pomaga? Ilu z nich wpłaca na bidy, zawozi, daje DT? GARSTKA! Zwykle jedni i Ci sami, ciągle i ciągle sami się eksploatują bo kochają te psy i nie mogą patrzeć na ich los. Tylko, że kiedyś się mogą skończyć zasoby, czas i możliwości owej garstki… Co z resztą? Pisanie na forum 1000x postów dziennie, achy, ochy, łechtanie własnego ega, ale pomagać, zainteresować się losem jakiegoś psiaka to nie ma po co? Własnego mam i na wszelkie inne cierpienie się zamykam – nie ma go na świecie, bo przecież mnie nie dotyczy. Tak żeby urozmaicić to zobaczcie jaka mała grupka hodowców pomaga! Jak mało ich obchodzi los tych zwierząt – byle sprzedać nie? Czy fundacja musi się prosić o pieniądze, o wsparcie itp.? Nie można tak samemu wejść, zobaczyć, może pomoc? Piękne zdjęcia szczeniaków, reklamowanie się, wystawy ale jakby serca brak…
Najgorsze chyba z tego wszystkiego jest gdy ktoś powie „nie będę pomagać bo nie lubie fundacji” albo którejś tam osoby. Jest to najzwyklejsze w świecie zagłuszanie własnego sumienia . Samej przychodziło mi czasem do głowy jak mi się coś nie podobało, że pierniczę – nie będę się angażować bo nie podoba mi się to czy tamto i za to też mi wstyd. Jedyne usprawiedliwienie na siebie mam takie, że nigdy nie wytrzymywałam w tym postanowieniu długo , bo psy wychodziły na pierwszy plan! Chcę z dziewczynami współpracować i nawet jak mi coś nie będzie odpowiadać to nie mam zamiaru rzucać fochem i olać. Wyjaśnimy sobie mam nadzieje, zakasamy rękawy i weźmiemy się do roboty – mogę tylko obiecać, że zawsze będę mieć otwarty umysł!
Moi drodzy nieliczni którzy dobrnęli do tego miejsca martwi mnie jeszcze jedna rzecz. Dużo z nas nie zdaje sobie sprawy z czym się wiąże wyciągniecie psa – czy to ze schronu czy od właściciela czy wzięcia prosto z ulicy. Przewiezienie psa to jest kropa w morzu – trzeba dla niego miejsca, trzeba go karmić, szkolić, sprawdzać, leczyć, sterylizować itp itd. Niektóre są bardziej chore od innych a jak sami wiemy koszta nie są liczone w dziesiątkach złotych, ale w setkach a czasem tysiącach. Bywa też tak, że pies wyciągnięty nie radzi sobie z sytuacją i np. popada w agresję i trzeba go uśpić, inny znów ma szereg różnych schrzeń psychicznych które praktycznie uniemożliwiają mu adopcje i co wtedy –dożywocie i za nie płacić też trzeba. Pokazywanie palcem – tu jest piesek weźcie go, czemu nikt się nim nie zajął jest nie fair. Teraz wiem to już sama.
Człowiek uczy się ponoć całe życie. Ja się nauczyłam, że nie wszystko jest tak łatwe do wyliczenia i nie wszystko tak ładnie i prosto wygląda w postach na forum gdy spotyka się okrutną rzeczywistością. Moje spojrzenie na działania i ilość pracy Fundacji zmieniło się niewiarygodnie. Pierdoły jak pojawiające się czasem głosy o nie powiadamianiu o psach, czy ignorowaniu odpowiedzi na różne głupsze i mądrzejsze zarzuty zeszły naprawdę na dalszy plan. W ogromie pracy, strasznym braku pieniędzy i braku wszystkiego w zasadzie – przestaje to być ważne, dla mnie przestało. Nie mogę powiedzieć, że rąbnęło mną o 180stopni, bo oznaczałoby to, że byłam Fundacji przeciwna – te 90stopni zmiany będzie dla mnie najbardziej odpowiednie.
Takie przeobrażenie więc z nieświadomej acz lekko sceptycznej ku Fundacji osoby na świadomą i przerażoną entuzjastkę.
PS. Mam tylko nadzieję, że choć kilku z Was uwierzy mi na słowo, bo na zorganizowane grupy wycieczkowe to Magda może nie mieć czasu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach