Wysłany: Wto 17 Sty, 2012 20:27 Problemy ze zdrowiem Agnieszki :(
Więc... trudne to wszystko ale...
Nadszedł po raz drugi w moim życiu z paskowaną moment, kiedy mnie na Agniesie nie stać i zastanawiam się płacząc czy by jej na chorą starość nie poszukać spokojnego, kochającego domu.
Domu, w którym nie będzie problemu w wydawaniu monety, której potrzebuje ta suka aby normalnie funkcjonować i w godności się zestarzeć.
Pierwsze moje zastanawianie się było ponad rok temu. Moje życie to były do tamtego momentu ciągłe dołki i pagórki- ostatnie trzy lata zawsze jakiś dodatkowy pies na utrzymaniu, adopcje, rosnące przez to długi, własne psy, ciągle pod górkę. Wtedy na końcu zdecydowałam się oddać Zazę- trzy psy przy kosztownej babci to było za dużo do uciągnięcia dla jednej osoby, pomyślałam sobie, że psa do treningów mogę sobie jeszcze kiedyś sprawić i odłożyć plany zrobienia papierów i zajęcia się poważniej treningami, Kuba tęsknił za psami, Zaza była młoda i niezbyt pasująca do stada- babula była ze mną przecież dłużej- ruda pojechała więc do nowego domu. Ma się tam dobrze, zaś babcia została po raz ochnasty ogromnymi kosztami doprowadzona do stanu używalności.
Zresztą próbowałam ją nawet po wyleczeniu wtedy wyadoptować w akcie desperacji- była próbnie u moich znajomych dwa tygodnie- potem jak mnie zobaczyła to tak płakała i wyła, że ja się też popłakałam i zabrałam ją od razu z powrotem, nie było jej tam dobrze- Magda i Michał pewnie pamiętają, bo mnie z nią na szybko wieźli.
Jakiś czas było znów w miarę- jak to z Agniesią, zazwyczaj zaczyna chorować nie w momentach kiedy jest ok w życiu tylko kiedy są jakieś zmiany, braki kasy i możliwości.
Od dłuższego czasu jest tragicznie.
Agniecha jest teraz chora na nerki, pęcherz bardziej- nerki są jak kapeć na usg, ma pęcherz pełen malutkich kamieni, które wyglądają jak biżuteria na zdjęciach, nie możemy się ich pozbyć, mocne zapalenie ciągle, krwiomocz- leczymy to już kilka miesięcy. Przez ostatnie trzy lata to się nawracało regularnie, ale nigdy do tego stopnia co teraz, zazwyczaj w dwa miechy udawało się wszystko wyleczyć.
Sika mi po domu, ostatnio zdarza jej się nawet jak śpi, kochany suk bo ostatnimi czasy jak już wie, że nie zdążymy na dół to prowadzi mnie do łazienki i robi do brodzika. Czysto i schludnie.
Było chwilę lepiej- jest znów gorzej.
Bogu dzięki, że w stanie psychicznym jest nawet dobrym- ma dobre samopoczucie, apetyt, humor- nie widać żeby ją coś bolało.
Karma nic na razie nie daje- Hills C/D się moim zdaniem nie sprawdził, były antybiotyki, pasty, cuda niewidy, badania, srania, kupa wetów- ostatni najsolidniejszy. Teraz czas na kolejne badania. Być może na operację.
Od karmy na nerki posypała się skóra i pojawiła się znów alergia i syfy na skórze- pies nie toleruje karmy- dlatego była na barfie. Łysieje, robi się zapalenie skóry.
Barf przy nerkach definitywnie odpada.
Rzecz do wyleczenia dość trudna - uczulenie na chrupki nerkowców straszliwe a karmę dawać trzeba i jest to jedyny sposób żeby rozpuścić struwity- przy dużym nakładzie kosztów na dobre środki jest to jednak do zrobienia. Raz już to przeszłyśmy na samym początku.
Żeby dobrze funkcjonować pies wymaga kolejnego gruntownego doprowadzenia do porządku. Terapii homeopatycznej, wzmacniania, leków, drogiej karmy i wszystkich potrzebnych dodatków.
Trzy lata temu przeszła taki gruntowny remont za niemałe pieniążki i było długo ok. tylko wtedy moja sytuacja była inna, miałam pomoc - teraz mnie na to zwyczajnie nie stać.
Co jakiś czas odzywa się wątroba, choć ostatnio (tfu tfu) po przejściu dwa lata temu długiej terapii regeneracyjnej nie daje o sobie znać.
Chore są stawy, kości- wymagają ciągłego wspomagania witaminami, środkami z glukozaminą i chondroityną, co jakiś czas terapii specjalnie na kościec. Stawy są w stanie dość mocnego zwyrodnienia a kości bolą bo wielokrotnie w jej wcześniejszym życiu były pęknięte albo złamane- łopatą, wiadrem i butem.
Chore są oczy- na tej karmie już tragicznie po prostu- pomijam zaćmę, która się rozwija i raczej na to nic nie poradzę prócz bardzo kosztownej operacji do przemyślenia na później, pomijam też wadę oka wrodzoną u niej- zaleczoną i leczoną u doktora Garncarza. Teraz musiałaby znów iść do specjalisty, antybiotyki w kroplach nic nie dają jak jedzie na tej karmie.
Nawracają się też choroby uszu- ale to akurat jest pikuś.
Serduszko z lekkim przerostem i wadami ale jak na razie nie ma z nim problemu. Do kontroli co rok u dr Niziołka.
Wymaga podawania stale środków na odporność i na skórę- okresowych terapii gamollenem, scanomune, podawania biotyny i cynku oraz pielęgnacji pojawiających się rzeczy- stała jej apteczka to manusan, talk, dexapolcort, neomecyna, riwanol, jodyna. Ma tendencje do wydłubywania sobie dziur- teraz już mniejszą, kiedyś uprawiała to jako stałą prace chałupniczą- przy budzie niewiele miała pewnie do roboty to dłubała nawykowo.
Są guzy na lewej listwie mlecznej - trzy, powiększają się dość szybko- plan był taki aby po wyleczeniu nerek usunąć je przy okazji naprawiając spieprzoną sterylizację- zaszyta została na długiej prostej do wewnątrz przez co między cyckami zrobiła się spora kieszeń do której nie ma dostępu powietrze i robi się tam straszny syf czasami- ale to już kosmetyczna sprawa- zaś guzy i biopsja sprawa dość poważna.
Podczas gruntownego usg żartowaliśmy sobie z wetem, że jest jedna zdrowa rzecz- trzustka! W stanie idealnym.
Reszta nie bardzo. Nawet pęcherzyk żółciowy jest na skraju normy i napięty jak gruszka bokserska.
Także do zrobienia i robienia całkiem sporo.
Nie stać mnie na to a nie chciałabym doprowadzić do momentu że się pies przekręci z powodu braku kasy i możliwości. Nie wybaczyłabym sobie tego.
Mimo chorób suka ma chęć do życia i na nie zasługuje.
Niechętnie to zamieszczam. Wolałabym tak jak zawsze, w ten czy inny sposób sobie poradzić, jednak przez najbliższy miesiąc-dwa różowo nie będzie a pies potrzebuje działań cały czas & pronto.
Kocham Agniesię. Owszem, stale na nią narzekam i psioczę, bo jakby nie było od kilku lat popadam w coraz to większe finansowe kłopoty, długów spłacić nie sposób, nie mogę też nigdzie jechać bo to piesek stacjonarny a jak jadę to muszę szybko organizować 'dom'- na wysiłek i aktywność stać ją raz do dwóch dni w tygodniu, resztę czasu musi odpoczywać i dochodzić do siebie - radość i wysiłek wiele ją kosztują w tym wieku, podporządkowuje pod nią od pięciu lat cały swój świat i mimo narzekania oddałabym za nią życie.
I jak tak na nią patrzę jak jej się psuje co chwila coś innego to jest mi jej szkoda i uważam, że na starość zasługuje na miejsce przy kimś kogo będzie na nią stać. Zdrowie przede wszystkim!
Moje marzenie dla niej?- dom z ogrodem, jakieś miłe psy do towarzystwa, kominek, stałe wizyty u weta, lekarstwa, leczenie, suplementy, zabawki i stateczni właściciele z doświadczeniem i dużą ilością miłości w serduszku.
Suka jest teraz przesłodkim stworzonkiem jednak ma za sobą dość długa historię zaburzeń pod kopułką, zrównoważenie jej psychiki kosztowało mnie wiele pracy i mało kto pamięta jak uciążliwa i nieznośna to była potwora.
Trzymana moją dość surową ręką zachowuje się perfekcyjnie. Pod opieką ludzi dających sobie wejść na głowę i niewyczulonych na subtelne sygnały mowy ciała psa wraca do niektórych albo do wielu złych zachowań- w zależności od człowieka.
Musi być stale temperowana, żeby nie przekraczała progu histerii bo wtedy to już z górki na pagórki. Nadmierne rozpuszczanie się nad nią wcale jej nie służy.
Nie jest już jednak zwierzęciem problematycznym.
Śpi, je, pije, sika, robi kupę, śpi, je, śpi- i tak kilka dni w tygodniu Potem w weekend biega, skacze, tarza się, goni z psami i znów śpi, je, śpi, trzeba ją nosić siku bo ja stawy bolą, śpi i stęka.... Ciężkiego i aktywnego życia to ona nie prowadzi.
Lubi psy. Nie cierpi kotków i poluje na zwierzątka futerkowe. Jest już stara i ślepnie więc nie jest to tak uciążliwe jak kiedyś i ten łowiecki jest dość mocno emerytowany.
Uwielbia dzieci i jest do nich idealna bo spokojna jak święta krowa. Kocha wszystkich ludzi- bez żadnego wyjątku i nigdy, przenigdy nie reaguje w stosunku do człowieka źle- to taki typ psa, który kopany będzie kochał jeszcze mocniej i obronić się przed człowiekiem nie umie, nie można stosować w stosunku do niej kar fizycznych i najlepiej na nią za głośno nie krzyczeć, bo się wtedy stresuje i wycofuje w swój własny świat. Przytula się mocno i lubi spać w wyrku na łyżeczkę. Koniecznie potrzebuje wtedy kołdrę i podusię- bez nich nie sypia.
Gdyby więc znalazł się ktoś, kto szuka spokojnego starszego psa (tak, wiem że to rzadkie) i posiada warunki aby zapewnić jej lepsza starość niż ja jestem w stanie, z bólem serca ale chętnie oddam babcię do domu, w którym nie trzeba podejmować wyboru - śniadanie dla człowieka czy może weterynarz i w którym nie zdarzają się sytuacje, że na weterynarza kiedy trzeba nie ma A trzeba w miarę często i regularnie.
Babula zasługuje na to co najlepsze. Wiele niedobrego przeszła przez 5 pierwszych lat życia. Zdaję sobie sprawę, że będzie to dla niej trudne. Stanowię stałą w jej życiu. Bez tej stałej nie za bardzo sobie radzi. Jestem jednak w stanie zrobić to dla jej dobra. I mam nadzieję że może zdarzy się cud i znajdzie się ktoś kto będzie dla niej taką stała jak ja ale z większym zapleczem finansowym.
Agniesia będzie miała w lutym (z przymrużeniem oka bo ma około pół roku więcej a 14 lutego to jej adoptowane urodziny bo tego dnia do mnie trafiła) 10 lat. Jest wysterylizowana. Wszystkie niuanse i smutki zdrowotne opisane powyżej.
Edyta ile potrzeba miesięcznie na utrzymanie Agnieszki? Na jak długo ta pomoc finansowa jest potrzebna aby Aga została z Tobą...nie widzę jej świata bez Ciebie.
Edyto,jeśli jesteś jeszcze w stanie o nią powalczyc to my deklarujemy się dokładać parę zetek co miesiąc do jej leczenia/utrzymania.Czekam na Twój sygnał.Babcia tylko z Toba i uszy do góry!
_____________________________ Żyć żeby kochać ,kochać żeby żyć....
Spike w moim sercu na zawsze!
Agniesia musi zostać z Tobą, bo wy we dwie byście chyba rozłąki nie zniosły... Kazimierz będzie z chęcią grosikami wspierał Agniesie, żeby babunia była ze swoją Pańcią.
_____________________________ "Pierwszy bulterier miał dwie komórki mózgowe. Ale jedną zgubił a drugą popsuł"
Edyta, pomożemy finansowo. Pisz śmiało, Agniesi nie zostawimy bez leczenia. Ważniejsze, aby Aga została z Tobą a nie musiała na starość zmieniać dom.
Napisz do mnie na mail. Dogadamy szczegóły pomocy.
fundacjaast@o2.pl
Edyta Nowacka, ja też jestem jak najbardziej za tym co pisze Kasia, czasy ciężkie, róznie w zyciu bywa, trzeba Wam pomóc, jesli tylko chcesz, możemy też założyć temat na drugim forum z prośbą o wsparcie dla Was - jak cos to pisz PW i robimy
_____________________________ "Najgorszym grzechem nie jest nienawiść, ale obojętność, bo jest nieludzka..."
- George Bernard Shaw
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach